|
4 Niedziela Wielkiego Postu C
IV Niedziela Wielkiego Postu C
Łk 15,1-3.11-32
„W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby
Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje
grzeszników i jada z nimi”. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: „Pewien człowiek miał dwóch synów…”
nie rzadko zauważasz,
że w jednej rodzinie
dzieci różnią się
zewnętrznym wyglądem,
charakterami,
upodobaniami.
jedno spokojne,
drugie pobudliwe.
jedno pracowite,
drugie leniwe.
Jedno łatwe w
wychowaniu,
drugie kłopotliwe.
Jedno rodzicom
radością,
drugie cierniem i
krzyżem.
Jedno im pocieszeniem,
drugie staje się
problemem.
Problem będzie
narastał,
jak w miarę upływu lat
dzieciak będzie
dorastał,
i z osiągnięciem
pełnoletniości
przysporzy kłopotów,
stanie się powodem łez
swych rodziców,
nie szczędząc im
cierpienia,
bólu, przykrości,
upokorzenia.
Ojca wstyd ogarnie,
wstyd matką zawładnie.
Za ich własne dziecko,
za jego postępowanie,
złe, gorszące, naganne.
Gdyż wzgardził
rodziców miłością.
Dobry ich przykład
do dobra go nie
nakłonił.
Poszedł za innością
z młodzieńczym tupetem,
z nonszalancją,
z łatwością.
Religijność w domu
praktykowaną
wyśmiał, wykpił,
odrzucił,
jako oznakę
staroświeckości,
wstecznictwa,
zabobonu.
Obcą stała mu się
wiara,
choć atmosfera domu
była nią przepojona i
owiana.
W niej wzrastał
i ku dojrzałości
dorastał,
by nagle
niepotrzebnym,
całkowicie zbędnym,
bo nie wygodnym
Bóg mu się stał.
Choć o tym wie,
że w sakramencie
chrztu,
nie w urzędzie
swe imię dostał
i więzi z Bogiem miał.
Tego nie pamięta,
dlatego problem z
głowy.
A niedzielne msze
święte,
pierwsza komunia
święta,
ponawiany
sakrament pojednania,
owszem korzystał,
bo nie wiele rozumiał,
był wtedy dzieckiem.
Mówi głupim
i bardzo młodym.
Nareszcie dojrzał,
pojął, zrozumiał,
jaki był naiwny,
wreszcie zmądrzał.
Poszedł
i wlazł w to,
co człowiek wierzący
określa
jako bagno,
grzech, zło.
Może ćpunem,
pijakiem, nożownikiem,
hazardzistą,
stręczycielem, oszustem,
uwodzicielem,
pospolitym łajdakiem.
Mamo,
oczy twe łzawią,
łzy bólu,
po policzkach spływają.
ojcze,
pełen niepokoju
i cierpliwości,
nie wielką
ulgę wam sprawią,
słowa Chrystusa w
przypowieści
dzisiaj czytanej.
Bo z niej się
dowiadujesz,
że dawne i minione
czasy,
które starsi wiekiem
jako dobre i lepsze,
poprawniejsze moralnie
i bardziej religijne
z rozrzewnieniem
wspominają,
też swe grzechy miały,
tak jak i dziś mają.
Też byli ludzie i
ludziska,
dzieci dobre i spokojne
i takie, które stale,
z wszystkimi wokół
toczyli bój,
staczali wojnę.
Różnej długości
te boje trwały.
bywało,
że nerwy puszczały.
różnie się kończyło,
ale nigdy
cierpliwość nie
zawiodła,
a wtedy się okazywało,
że czekać warto było.
Więc i ta przypowieść,
musi czegoś ciebie
nauczyć
i na to przygotować.
Jeżeli tego
doświadczasz
jako ojciec, matka,
będziesz cierpieć,
szlochać i płakać.
Wszystkich
możliwości próbować,
jak temu złu zaradzić,
jak z bagna go wyrwać,
by własne dziecko
ratować.
Szukać będziesz
w jego postępowaniu,
swojej, męża,
rodziny winy.
Pytać siebie,
pytać innych,
dlaczego właśnie nasz
syn?
I szukać będziesz
winnych,
szukać będziesz
przyczyny,
chciałbyś wiedzieć
za wszelką cenę,
kto brudne ręce
maczał w tym,
by syna tak omotać,
omamić,
oderwać od rodziny,
rodzeństwa,
zepchnąć w dół,
upodlić,
imię zszargać,
zniesławić,
odebrać
poczucie bezpieczeństwa
grona rodzinnego,
jemu życzliwego.
Posłuchaj,
zaufaj Bogu,
bądź cierpliwy
i się módl.
W modlitwie bądź
wytrwały,
bo prosisz Boga o cud,
by nadszedł ten radosny
w twym życiu dzień,
kiedy miniony czas,
minął jak koszmarny
sen,
kiedy dziecku twemu,
zbrzydnie wreszcie
chlew,
zaśmierdzi świńskie
łajno,
obrzydnie świńskie
jadło.
Będzie miał dość,
spania na słomie pośród
świń
i poduszki z plew.
Postanowi
z tym zerwać i wrócić.
Zrobi plan działania,
słów przeprosin,
ojca, matki
przywitania.
I kiedy przed tobą stanie
brudny, śmierdzący,
nie wysilaj się na
kazanie
o Bogu zło karzącym.
Bo jedno
zawieść go nie może,
postawa przebaczającego
ojca.
A o twojej miłości,
o twym miłosierdziu,
niech go przekonana
przyjazny gest
miłosiernego Ojca z Ewangelii,
zamknięte usta,
a otwarte szeroko
ramiona.
- - - - -
Szkoda,
że w tej
przypowieści
święty Łukasz
nie podał
imienia
syna
marnotrawnego,
bo im
podobni,
mieliby
patrona swego.
- - - - -
A morał
tej przypowieści
tkwi w
tym,
że
zamiast wyrazu syn,
można
wstawić
córka, mąż,
żona.
Byle
zawsze,
był ktoś
czekający
i miał
dla nich,
otwarte
ramiona.
- - - - -
0 Comments
Posted on 24 Dec 2016 by jacek
|
Tytuł
|