|
4 Tydzień Wielkiego Postu - wtorek
IV Tydzień Wielkiego Postu - wtorek
J 5,1-3a.5-16
Mk
2,1-12 – piątek I
„Było święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy…Znajdował się tam
pewien człowiek, który już od trzydziestu ośmiu lat cierpiał na swoją chorobę...”Panie, nie mam człowieka, aby mnie
wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody”.
Choroby i dolegliwości,
towarzyszą człowiekowi
od zarania jego życia.
Zawsze mu coś dolega.
od zwyczajnego bólu
zęba, głowy,
po interwencję lekarza,
a ten czasem zmuszony,
użyć skalpela.
Szczęściem w
nieszczęściu,
pociechą w
dolegliwości,
łatwiejsze w znoszeniu
staje się cierpienie,
gdy ktoś bliski pomoże,
dobre serce okaże,
współczucie,
zrozumienie
i trochę życzliwości.
Ale jeżeli,
ten człowiek samotny,
schorowany,
niedołężny,
z niedowładem nóg,
sparaliżowany,
błaga niebo o
zmiłowanie,
o litość, o cud,
dobrych ludzi o pomoc,
usłużnej ręki podanie.
Jżeli ręki tej nie
dojrzy,
nikt nie wyciągnie
ku niemu,
nikt nie pospieszy
z pomocą,
nikt serca nie okaże
i pozostanie
zdany tylko na siebie,
patrzeć będzie ku
niebu.
Pakać dniem i nocą
nad ludzką znieczulicą,
odczuwać z dnia na
dzień,
wzmagający się ból
ciała
i duszy cierpienie.
Jden z tak cierpiących,
szczęście miał
przeogromne.
Będąc pośród innych
chorych
sparaliżowanych,
chromych, niewidomych,
w cieniu krużganków,
nad Owczą sadzawką
cierpliwie czekających,
na poruszenie wody.
Przechodzący Chrystus
w drodze do świątyni,
go dojrzał.
Patrząc na niego wiedział,
że już długo czeka
na cudowne uzdrowienie
przez wejście jako
pierwszy,
do Owczej sadzawki,
gdy nastąpi wody
poruszenie.
I Chrystus się
dowiedział,
że już trzydzieści
osiem lat
gnębi go ta choroba,
a tu cierpliwie
wyczekuje,
ale jak poruszy się
woda,
silniejszy od niego
pierwszy wskakuje,
doznając cudu
ozdrowienia.
Sserce nauczyciela z Nazaretu
mocno ścisnęło,
bólu i skurczu doznało,
zwierzenie chorego
w pamięci pozostało,
a w uszach Chrystusa
wciąż brzmiało:
„trzydzieści
osiem lat…”
jaki to długi czas.
wprost nie do wiary
to się Chrystusowi
wydawało,
„dłużej niż mój żywot cały”.
Chrystus zadumany
głowę opuścił,
oczy zamknął.
chwileczkę to trwało.
Nagle podniósł głowę
i z siebie wyrzucił
krótkie zdanie,
jedno do chorego
pytanie:
„czy
chcesz stać się zdrowym?”
Chrystus usłyszał to,
co było
najboleśniejsze,
najsmutniejsze dla
niego,
cierpiącego i chorego.
nie doznał pomocy od
nikogo
by go do sadzawki
wprowadził,
dlatego tyle lat cierpi
i cierpliwie czeka
i wierzy,
że kiedyś spotka
z pomocą
przychodzącego,
życzliwego sobie
człowieka.
Ii wreszcie spotkał.
nie tylko
życzliwego człowieka,
a Mesjasza,
człowieka kochającego,
który dla niego cud
sprawił,
jego sparaliżowanego
na nogi postawił.
O dziwo,
jak nigdy dotąd
Chrystus nie zapyta
o jego wiarę,
tak jakby
długość tej choroby,
brak życzliwości
ludzkiej
wypełniła goryczy
czarę,
a on sam przez lata,
już cierpiał ponad
miarę.
powie słowa
cud sprawiający,
„wstań,
weź swoje łoże i chodź”.
Chory o własnych
siłach,
nie wierząc
własnym oczom wstał.
Odzyskał sprawność nóg.
Od tej chwili
jest chodzącym
i odtąd wie,
że zdrów.
Uwierzył,
że cud się stał.
Pomyśl,
jak wielkie szczęście
ten ciężko chory
w swym życiu miał,
że w drodze do
świątyni,
przy nim przystanął
Chrystus pan.
- - - - -
Życzę
ci,
by w twej
chorobie
znalazł
się ktoś,
kto ci
pomoże.
Choć cudu
nie sprawi,
wystarczy,
że pot i
łzy otrze,
posłanie
ci poprawi.
- - - - -
0 Comments
Posted on 24 Dec 2016 by jacek
|
Tytuł
|