|
Wielka Środa
Wielka Środa
Mt 26,14-25
Mk14,10-21; Łk
22,3-23; J13,21-30
„Jeden z Dwunastu, imieniem
Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: „Co chcecie mi dać, a ja
wam Go wydam”. A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał
sposobności, żeby Go wydać”.
Apostole Judaszu,
co się z tobą stało?
co cię ubodło?
co rozczarowało?
co ci umysł zmąciło?
czy ci odbiło?
Tak nagle zapomniałeś,
że doznałeś
łaski powołania?
zapomniałeś?
jak się cieszyłeś,
że stało się to,
o czym marzyłeś.
Jak podziwiałeś
swego Mistrza,
gdy bywałeś świadkiem
cudów.
Jak żyłeś obok Niego,
razem chodziłeś
i mogłeś widzieć
tylu radosnych ludzi,
którzy uzdrowień
duszy i ciała doznało.
Ich było tak wielu,
a ciebie, to tak bardzo
zawsze zdumiewało.
Słuchałeś tylu kazań,
krzepiących słów.
Więc,
co się z tobą stało?
Powiedz!
ku przestrodze do nas
mów.
Czy tego?
czego świadkiem byłeś?
było dla ciebie za
mało?
by w wierze cię
utrzymywało,
że Chrystus,
któregoś tak blisko,
o czym inni
mogli tylko marzyć,
tobie dał wszystko.
Z woli samego Pana
stałeś się apostołem,
człowiekiem zaufania.
A ty zawiodłeś,
rozczarowałeś,
z apostoła
zdrajcą się stałeś.
Wyszło na jaw coś,
co w twym sercu było,
w nim tkwiło,
na dnie się skryło.
Nad czym nie
pracowałeś,
choć zaznałeś
tak wielu łask.
W bliskości Boga
przebywałeś,
nie panowałeś nad sobą,
chciwość, chytrość
rządziła tobą.
Troskę o apostołów byt,
sam Chrystus
tobie powierzył,
a tyś się
sprzeniewierzył.
Szukałeś
pomnożenia nie łaski,
a pieniędzy,
marzyłeś, by było ich
jak najwięcej.
Myślałeś sobie,
że cudownie uzdrowieni
mogliby z wdzięczności
dać choćby grosz,
a tak pęczniałby
apostolski trzos,
którego zawartość
sen z oczu ci odbierała
marząc,
by stale się
powiększała.
W momencie
gdy spostrzegłeś,
że wrogość
wokół Pana narasta,
jak słyszałeś,
że chcą Chrystusa
przed sąd postawić,
oskarżać o
bluźnierstwa,
łamanie szabatu,
przepisów
starozakonnych,
pozbyć się Go,
nawet zgładzić,
sam szatan
podsunął ci tę myśl,
która trafną pokusą
się okazała.
Gdy będą Go szukać
pomóc im tylko,
na Niego
tylko wskazać.
A oni
mający kasę świątyni,
z ludzkich pieniędzy
uskładaną,
niech zapłacą
za przysługę im oddaną.
Byłeś pewny,
że Pan figla im spłata,
jak to już czynił
w inne lata,
kiedy chciano Go
obrzucić kamieniami,
a On sprawił,
że stali jak wryci
ze sztywnymi rękami.
Albo jak wówczas,
gdy zasadzkę
na Niego zrobili.
a On, umknął
w jednej chwili.
Sam diabeł
się Go bał.
wszak wyrzucał go
z opętanych ludzi.
a ten z wrzaskiem
i krzykiem uciekał,
strach i lęk
we wszystkich budził.
Jak wiatr, pioruny,
burze uspokoił
jednym gestem
swej ręki,
przed śmiercią
niechybną na morzu,
wszystkich
łodzią płynących,
uchronił.
Poradzi sobie i z nimi.
Arcykapłanami,
kapłanami,
uczonymi ze świątyni.
Wszystkich ich
na dudka wystrychnie.
On weźmie pieniądze,
wskaże tylko im Pana
i czmychnie.
I tak Judaszu się
stało,
że nie pokazałeś
swego Mistrza,
a pocałowałeś,
a potem sumienie
spokoju ci nie dawało,
tak bardzo się bałeś.
W przebaczenie
zwątpiłeś,
za zdradę,
której się dopuściłeś.
Tym pogrzebałeś
możliwość przebaczenia.
Z rozpaczy,
samobójczą śmierć
wisielca,
wybrałeś.
A diabeł w głos się
śmiał
z ciebie
na drzewie wiszącego,
ale także i z tego,
że w przyszłości
też takich będzie miał
i z pośród
tego samego grona,
którzy powołani
na apostoła,
a chciwością kierowani
będą niewiernymi Bogu,
zgorszeniem ludziom,
Judasza naśladowcami.
- - - - -
0 Comments
Posted on 25 Dec 2016 by jacek
|
Tytuł
|