|
16 Niedziela Zwykła C
XVI Niedziela Zwykła C
Łk 10,38-42
Łk 10,38-42 – wtorek
XXVII
„Jezus przyszedł do pewnej wsi. Tam niejaka niewiasta, imieniem Marta,
przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę imieniem Maria, która siadła u nóg
Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło
rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: „Panie czy Ci to
obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej,
żeby mi pomogła”. A Pan jej odpowiedział: „Marto,
Marto troszczysz się i niepokoisz wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego.
Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona.”
„Przyjaciół
w biedzie się poznaje”.
Mówi przysłowie.
Bo komu dobrze się
wiedzie
nie potrzebuje niczyjej
pomocy.
Nie ma trosk o
niedostatek
na głowie.
Ma zawsze dość
wszystkiego.
Nie potrzebuje nic od
nikogo.
Liczy zawsze na siebie
samego.
Wszystko ma, na
wszystko go stać.
gdy zajdzie potrzeba
portfel otwiera,
do banku wpada, procenty
wybiera,
nie grozi mu bieda.
Tak swym potrzebom,
swym zachciankom zaradza,
sobie samemu wystarcza.
Nie wiem czy bogactwo
daje szczęście, radość
życia.
Wiem,
że rodzi próżność, pychę,
lęk nie do ukrycia.
Bo zamki, zabezpieczenia
na tym wszystkim,
co bogatego własnością.
Alarmy
nad majątkiem i
posiadłością
mówią same za siebie.
Liczy się z zazdrością,
z czyimś niedostatkiem,
z możliwością
kradzieży.
a chciwiec nad tym jego
skarbem
zęby szczerzy.
Bogaczy nie liczne
grono,
nie wielu należy do
niego,
częściej spotkasz tych,
którzy swe skromne,
możliwościami ograniczone
życiowe potrzeby zaspakajają,
dzięki
swemu wysiłkowi, pomocy
drugich,
ludzi dobrych i
życzliwych
wiążących koniec z
końcem,
choć apetyty
większe mają i
pragnienia,
dla nich nie do
spełnienia,
bo środki mają skromne,
muszą liczyć każdy
grosz.
I nie często znajdzie
się ktoś
z miękkim sercem,
ludziom życzliwym,
wrażliwym na drugich,
otwartymi drzwiami swego
domu,
by do niego zaprosić,
nakarmić, napoić,
dać możliwość wytchnienia,
by nie musiał żebrać i
prosić
o szklankę napoju,
o kromkę chleba.
Biednie wyglądało życie
Chrystusa
w apostolskim gronie.
Najczęściej bywało,
że trzeba było radzić samym
sobie.
Dobrze,
że większość to rybacy.
Jak głód doskwierał,
sieci w łódź i na
jezioro do pracy.
Bywało,
że nic nie ułowili.
Zdarzało się,
że z mnóstwa ryb sieci
się rwały,
ale to był cud
i takie się zdarzały.
Ale codzienność ich
to wędrówki z dala od
jeziora,
droga przez piachy,
gaje oliwne, wśród pól
z pszenicą
dojrzewającą.
wtedy ziarenka wyłuskane
z kłosów
ich głód zaspakajały.
Radość przeżywali
kiedy na ich drodze była
Betania
a w niej gościnny dom,
w którym mieszkał Łazarz
i dwie jego siostry
Maria i Marta.
Chrystus czuł zmęczenie
długim czasem nauczania.
Przebytą drogą
w skwarze dnia,
i z chęcią skorzystał
z Marty zaproszenia na
odpoczynek,
na chwilę wytchnienia
w jej domu.
W ciszy, w spokoju
przed tłumem tłoczącym
się,
słońca żarem
i pokrzepić się posiłkiem
podanym.
Maria siadła u nóg Pana
i słuchała uważnie co
mówił.
Stawiała też pytania.
Wiedziała,
że taka okazja
może się nie powtórzyć.
krzątającej się Marcie
rozmowa siostry z Panem
zaczęła się dłużyć.
Ona sama w kuchni.
Puściła w ruch garnki, patelnie,
produkty, przyprawy,
jajka kurze
nie, w szabat zniesione,
wybierała wielkie.
a wszystkie potrawy
musiały w jej domu
zawsze koszerne.
Postanowiła
na niczym nie
oszczędzać,
niczego nie żałować
i panu przygotować
czulent z ciecierzyną,
holiszki, złoty joich,
sałatkę litwacką
by tylko chciał
skosztować.
To trzeba podgrzać,
podsmażyć, podgotować.
a jeszcze deser
racuszki Chanukka.
Wiedząc
ile to pracy i czasu
potrzeba,
w stronę Pana na
siostrę kuka.
A Maria jak siadła,
tak zasłuchana dalej
siedzi.
Wpatrzona słucha.
A ona sama się trudzi,
nawałem pracy biedzi.
Trzeba było by sama
o pomoc siostry zabiegała.
Do Chrystusa zwracając
się
z wyrzutem powiedziała;
„powiedz
jej,
żeby mi
pomogła”.
Przedziwną odpowiedź
Chrystusa otrzymała,
której treść jest
ważna.
Dla człowieka troska o
własne zbawienie
ma być ważniejsza,
niż zabieganie, troszczenie
się
o pożywienie.
A nasz Pan wygodnie sobie
siadł,
złoty joich z apetytem
jadł.
Chwaląc Martę
za jej gust i trud,
przykładając dwa palce
swej ręki do ust
wszystko było „cymes”,
powiedział.
A czulent, racuszki,
wyśmienite,
wszystko smakowało.
Z Marią
miło się rozmawiało.
Teraz tylko ją
trzeba będzie uprosić i
ubłagać
by to,
co od Chrystusa słyszała,
bez dodawania i
upiększania,
zechciała poopowiadać.
Przyjęcie
Chrystusa w Betanii
pięknie
wypadło.
Gospodarzem
łazarz,
dwie
troskliwe pobożne panie,
ale też i
smaczne jadło.
- - - - -
Aż ślinka
cieknie i zazdrość bierze
na te potrawy,
i
wypełnione nimi przez urocze panie talerze.
- - - - -
Marta
zapraszając Chrystusa.
sama pokarmy
przygotowywała.
Na ich
przygotowanie,
z sakiewki Łazarza korzystała.
- - - - -
Tak już
pozostanie,
wyżywienie
kapłanów
troską
niewiast pozostanie.
- - - - -
0 Comments
Posted on 31 Dec 2016 by jacek
|
Tytuł
|