|
20 Niedziela Zwykła A 2
XX Niedziela Zwykła A (2)
Mt 15,21-28
Mt 15,21-28 – środa
XVIII
„Jezus podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejka
wyszedłszy z tamtych stron wołała: „Ulituj
się nade mną, Panie Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego
ducha”…Zbliżyli się do Niego uczniowie
i prosili: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami”. A ona przyszła, upadła przed Nim i
prosiła. On jednak odparł; „Niedobrze
jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom”.
Wielu ludzi znasz,
choć dla ciebie dobrzy,
mili, uczynni,
to nie wszystkich za
przyjaciół masz,
krąg ich zawężony,
bo wybierasz ich ze
względu
na jakąś cechę, przymiot,
odpowiadający ci charakter określony.
Tak postępujesz, inni
podobnie czynią.
Bo przyjaciela
wyjątkową miłością
darzysz,
wierzysz mu, ufasz,
zawsze możesz liczyć na
niego,
choć cieszysz się własną
rodziną
to w nim masz oparcie,
jeśli w życiu spotka
cię coś niedobrego.
Spójrz na świat, jak
wiele narodów
na nim żyje,
każdy z nich na nim miejsce
znajduje,
każdy z nich w coś
wierzy,
ma swą religię,
wierzy w jednego Boga
albo w bóstwa lub wielu
bogów.
Zdarzyło się to dawno
temu.
Bóg wybrał dla siebie
jeden naród
koczujący na terenie
dzisiejszej Palestyny.
Naród nie największy, nie
najlepszy,
nie najbardziej,
kulturowo rozwinięty.
Powołaniem jego będzie przenieść
jak pochodnię,
przez zalewające całą
ziemię
morze pogaństwa
i przekazać potomności
prawidłową ideę jednego
prawdziwego Boga
i obietnicę
mającego przyjść w
przyszłości
Mesjasza.
Dzieje tego narodu różnie
będą wyglądać.
Jego historia burzliwie
się potoczy.
Często niewierny,
w grzechach brnący,
będzie powracać do Boga.
Pomimo przywódców, królów,
nagannie, grzesznie, postępujących,
czyli wobec swego boga
niewierności
to jednak naród wybrany
ocali to,
co było sensem jego
istnienia,
treścią jego historii,
wiarę w Jahwe,
Stwórcę nieba i ziemi
oraz tęsknotę za Tym, który
ma przyjść,
Zbawicielem ludzkości.
Kiedy Chrystus przyjdzie
na świat
Izrael będzie w
kolejnym dołku
swojej historii,
w okowach niewoli.
Rozbity
przez zwalczające się stronnictwa,
łudzących siebie i
innych
dymną zasłoną
prawowierności
wierzy niezmiennie w
jednego Boga,
ale religia jego uległa
wpływom,
została skażona
a wizja mającego
przyjść Mesjasza,
wykoślawiona,
nie do poznania zmieniona.
Pomimo wszystko
tak wielu w swym
postępowaniu
wobec Boga niewierności,
jest narodem wybranym,
nosicielem obietnic Bożych.
Narzędziem, którym Opatrzność
posługiwała się przez
tysiące lat
dla urzeczywistnienia wielkiego
planu,
przywrócenia Bogu całej
ludzkości.
Przyjście na świat Mesjasza
w osobie Chrystusa,
narodzonego z Maryi Dziewicy
jest kolejną, ostatnią
szansą
narodowi wybranemu daną
by pozostał wierny
swemu powołaniu.
Chrystus zostaje
posłany nie wyłącznie,
ale przede wszystkim do
tych ludzi
dostępujących
zaszczytu, uprzywilejowania.
Niestety i dziś
niewiernych,
„do
owiec, z domu Izraela,
które
zaginęły”.
Taki plan wobec tego
narodu
miał Bóg a „dlaczego”?
Nie nam zadawać pytania
z tego zapatrzenia w
ten naród
i jego wybrania.
Chrystus jest świadomy
swego posłannictwa, zadania,
które ma do wykonania
wyznaczonego przez Opatrzność,
i Jemu pozostanie
wiernym.
Będzie działał na
terytorium Izraela.
ta działalność za cel będzie
miała
zgromadzić wokół siebie
tych,
którzy w tym narodzie są
gotowi
wyjść naprzeciw Bożym
obietnicom,
ale też oczekiwaniom i
żądaniom.
Bóg w dalszym ciągu pragnie
przez ten naród udzielić
swych darów
całemu światu.
„Zbawienie,
bierze początek, od żydów”,
tak Chrystus powiedział
do samarytanki w Sychar.
Czas na to ma bardzo
krótki,
trzy lata,
wykorzystać je musi maksymalnie,
nie oszczędza siebie,
głosi, przepowiada
nadejście królestwa Bożego
i nawołuje do zmiany
życia.
Takiemu zapracowanemu
na drodze staje kobieta
„syrofenicjanka”,
Ewangelista napisze jaśniej:
„poganka”.
Musiała o Chrystusie wiele
słyszeć
skoro tak serdecznie z
wiarą błagała:
„ulituj się, nade mną,
panie
synu Dawida,
moja
córka jest ciężko dręczona
przez
złego ducha”.
W swej prośbie jest
natarczywa,
swym krzykiem zwraca
uwagę
przechodniów na siebie,
„zawraca
głowę, chrystusowi”
tak myśleli apostołowie.
Pragnęli by Chrystus ją
odprawił.
Zapewne przez to
chcieli
by uczynił zadość jej
prośbie,
z cierpień matkę
wybawił.
Chrystus stanowczo
odmawia.
„Jestem
posłany, tylko do owiec,
które
poginęły z domu Izraela”.
To jednak kobieta
zabiega
Chrystusowi drogę,
pada na kolana i woła:
„Panie,
dopomóż mi”.
Wtedy Chrystus
wypowiada
szokujące zdanie:
„Niedobrze
jest zabrać chleb dzieciom
i rzucić
psom”.
Tym pogardliwym określeniem,
ówcześnie nazywano
pogan.
Chrystus wie, że jego
misja
będzie trwać bardzo krótko,
nie obdzieli sobą wszystkich
choćby chciał.
Jego troską najnieszczęśliwsi.
Nie są nimi wcale
poganie,
są daleko od boga,
ale ich postawa nie
jest
przez nich zawiniona.
Żyjąc uczciwie, idąc za
światłem
naturalnego rozumu
i głosem sumienia
mają i oni szansę
zbawienia.
Gorzej jest z owcami,
które uciekły z
owczarni.
„Pies” jakoś sobie poradzi,
ale „owca” opieki pozbawiona
zginie zagubiona.
Tym owcom zagubionym
w pierwszej kolejności
trzeba nieść pomoc.
a to wymaga czasu i
troskliwości.
Prosząca kobieta
za wygraną nie daje,
prosi, w naleganiach nie
ustaje.
Chrystus kapituluje:
„O niewiasto, wielka jest, twoja wiara,
jak
chcesz, niech ci się stanie”.
Być może to zdarzenie,
a więc fakt uzdrowienia
córki poganki,
zadecyduje,
że apostołowie z
wieścią o Chrystusie,
z Dobrą Nowiną
pójdą z Palestyny w
szeroki świat.
W sercu z wielką
nadzieją,
że przez ich nauczanie,
inne narody Boga
poznają,
w Niego uwierzą
i tak jak oni pokochają.
Tak zrobili, poszli i
głosili
i do ciebie prawda ta
dotarła.
a jaki wpływ?
na życie twe wywarła?
- - - - -
0 Comments
Posted on 01 Jan 2017 by jacek
|
Tytuł
|