*
*
*
*
*
*
Rozmiar: 17297 bajtów
Wtorek, 07 maja 2024 - 128 dzień roku
Aktualności

Ewangelia

Rok A
Rok B
Rok C
Ewangelia aforyzmy

Aforyzmy rok A
Aforyzmy rok B
Aforyzmy rok C

Ewangeliczne sentencje

Uroczystości

Święta

Święci

Fraszki

Aforyzmy

Aforyzmy religijne
Aforyzmy z życia

Wiersze

Wiersze religijne
Wiersze z życia

To i owo

 

LWÓW…

Dlaczego…

 

Tęsknię za Lwowem

miastem

mego pochodzenia,

narodzin,

dzieciństwa.

Ale by tam

pojechać

i wejść

na dziedziniec

kamienicy

przy

Placu Mariackim 10,

do wnętrza

mego kościoła,

katedry

i klęknąć

przed głównym

ołtarzem

z Matką Boską

Łaskawą,

jednej bariery

pokonać

w sobie

nie mogę,

wspomnień

przekleństwa

wojny

zapamiętaną

przez jej

okrucieństwa.

 

Wkroczenia

Niemców

z bombardowaniami.

Na mych oczach

Pasaż Mikolasza

się walił,

ludzkie ciała

porozrzucane

w konwulsjach

konania.

 

Rozstrzeliwanie

żydów,

łapanki po mieście,

wywózki

na roboty

do Niemiec.

Więzienia,

znęcanie się

wobec ludzi

dającym

schronienie

zrozpaczonym

żydowskim

dzieciom

 z nadzieją

ich ocalenia.

 

Groza

nocnych nalotów

schodzenie

do piwnic,

na ten czas

schronów,

i ściśniętych

mieszkańców

kamienicy

z modlitwą na ustach

„Pod Twoją obronę”

szukając ratunku

u Bogurodzicy.

 

I obok

przeklinających

najeźdźców,

znienawidzonych

wrogów

Polaków.

Wróżenie

przyszłości

z zasłyszanych

wiadomości

radiowych.

Radość

z udanej pułapki

na żołnierza

niemieckiego,

wyrządzonej

szkody,

uszkodzenia

pojazdu,

udanej akcji

sabotażowej.

 

Przeszukiwania

mieszkań,

sprawdzania

 lokatorów,

obstukiwania ścian,

 sufitów,

podłogi,

celem wyłapywania

ukrywających się

żydów.

 

Wyłączanie

gazu,

prądu,

wody,

kontrole,

zastraszania,

z wprowadzeniem

języka niemieckiego

do szkoły,

by dać

do zrozumienia

nadejścia

rządów nowych.

 

Pojawiające się

ogłoszenia

o godzinie policyjnej,

zasłanianiu okien,

i napisy

na tablicach

„tylko dla Niemców”

w sklepach,

kinach,

w tramwajach,

we wszystkich miejscach

użyteczności

publicznej.

 

Do czarnych,

mrocznych,

śmiercią owianych

dni okupacji,

dorzucić trzeba

poczynania

 Ukraińców,

ich panoszenia.

Mordów

na Polakach

z obietnicą

Hitlera

uzyskania

wolnej Ukrainy

daną

po porażkach

na frontach

świadom

przegranej,

czując

już klęskę,

pętlę na szyi.

 

Zwabieni

obietnicami,

stali się

z sąsiadów

oprawcami.

 

Każdy dzień

niósł grozę,

deptanie

tego co polskie,

ludzkiej godności,

pogarszające się

z dnia na dzień

warunki bytowania,

racjonowanie

żywności,

wymuszało

na własną rękę

zadbanie

o przeżycie,

przetrwanie.

 

Z narażeniem

pobicia,

odebrania

wszystkiego

kobiety i dzieci

z pobliskich miejscowości

szmuglowały

do miasta

pod pozorem

więzów rodzinnych,

mięso,

masło,

sery,

jajka,

mleko.

 

Z czasem życie

stawało się to tak

uciążliwe,

niebezpieczne,

wręcz

niemożliwe.

 

Podziwiać

podziemne radio

informujące

o wypadkach na froncie

i pomimo wojny,

piosenką,

satyrą

na okupantów,

otuchy uciemiężonym

mieszkańcom

dodawało.

 

Wielki lęk

mamy,

taty

o czwórkę

małych dzieci,

ich troska

o uchronienie

przed najgorszym,

ich utratę.

 

Płacz

i szloch nas dzieci

na widok

wkraczających

umundurowanych,

uwięzienie taty,

modlitwy mamy,

dziecięce

paciorki

ze łzami szeptane

i wystawanie

pod drzwiami

urzędów

by dowiedzieć się

za co?

jest za kratkami.

 

Złe wieści

o okropnych

 warunkach

w więzieniach,

o znęcaniu się

wobec

przetrzymywanych

by wymusić

przyznanie się

najczęściej

tylko

do podejrzeń,

bez żadnych

dowodów,

i po jakimś czasie

jego uwolnienie

zmizerowanego,

brudnego,

z ogoloną głową.

 

Sytuacja

stwarzała

zagrożenie życia

i wkrótce

mądrą

się okazała

decyzja

podjęta

przez rodziców,

opuszczenie miasta.

Tak zaczęła się

ryzykowna,

niebezpieczna,

kilka lat

trwająca

tułaczka.

 

Czy te doznania?

w dzieciństwie,

widok zbrodni,

ludzkiej krwi,

martwych ciał

w wyniku

bombardowania,

mordów,

rozstrzeliwania,

nie odżyją

stanąwszy

w tym mieście?

skoro

to wszystko

we mnie,

w mej pamięci

tkwi.

Dlatego

by tam pojechać

nie namówił mnie

jeszcze nikt.

 

Nie wiem,

ile jeszcze?

 trzeba czekać,

skoro

tego doświadczyłem

przed

kilkudziesięciu laty.

i czy?

 przyjdzie

mi się doczekać,

skoro

po dziś dzień

z tych

okropnych obrazów

mej pamięci

nie wymyłem.

 

Pociechę

sprawia mi

znajomy.

Młody

zakochany

we Lwowie,

którego radością

każdy dzień

w nim spędzony.

Cieszy się widokiem

miejsc poznanych,

ładniejących

budowli,

świątyń,

stopniowo odnawianych.

 

Poznaje

historię miasta

jako

rdzennie polskiego,

w którym ludzie

żyli w pokoju,

choć miasta

wielokulturowego

i wielowyznaniowego.

 

Dziś

tylko widzi

ślady

ostatniej wojny,

czasu minionego,

ale nie

popełnionych

 w nim zbrodni

dwóch najeźdźców,

zachodniego

i wschodniego.

 

Chłonie

jego piękno,

urok,

położenie.

Niech

tym nasiąknie

i pozostawi mu

z tego miasta

jak najmilsze

wrażenie,

choć jechać trzeba

z paszportem.

 

- - - - -

 

Poczytaj proszę,

o Lwowie.

Wiem,

za dużo

napisałem.

więcej

się dowiesz

niż

zamierzałem.

 

To

dla Ciebie,

za sympatię

do miasta,

z którego wypadłem

jak ptak zraniony

by jak dotąd,

nie wrócić

do gniazda.

 

- - - - -

 

                                 jacek

 

 

 

TytuĹ‚  
Strona główna
Dodaj do ulubionych
KONTAKT
Ilość odwiedzin: 877556
Ilość osób online: 2
Logowanie
BLOG

Locations of visitors to this page