Wtorek, 07 maja 2024 - 128 dzień roku | ||||||||||||||||||||||||||||||
|
Dlaczego… Tęsknię
za Lwowem miastem
mego
pochodzenia, narodzin, dzieciństwa. Ale
by tam pojechać i
wejść na
dziedziniec kamienicy przy Placu
Mariackim 10, do
wnętrza mego
kościoła, katedry i
klęknąć przed
głównym ołtarzem z
Matką Boską Łaskawą, jednej
bariery pokonać
w
sobie nie
mogę, wspomnień przekleństwa wojny zapamiętaną przez
jej okrucieństwa. Wkroczenia Niemców z
bombardowaniami. Na
mych oczach Pasaż
Mikolasza się
walił, ludzkie
ciała porozrzucane w
konwulsjach konania. Rozstrzeliwanie żydów, łapanki
po mieście, wywózki na
roboty do
Niemiec. Więzienia, znęcanie
się wobec
ludzi dającym schronienie zrozpaczonym żydowskim dzieciom z nadzieją ich
ocalenia. Groza nocnych
nalotów schodzenie
do
piwnic, na
ten czas schronów, i
ściśniętych mieszkańców kamienicy z
modlitwą na ustach „Pod
Twoją obronę” szukając
ratunku u
Bogurodzicy. I
obok przeklinających najeźdźców, znienawidzonych wrogów Polaków. Wróżenie przyszłości z
zasłyszanych wiadomości radiowych. Radość z
udanej pułapki na
żołnierza niemieckiego, wyrządzonej szkody, uszkodzenia pojazdu, udanej
akcji sabotażowej. Przeszukiwania mieszkań, sprawdzania lokatorów, obstukiwania
ścian, sufitów, podłogi, celem
wyłapywania ukrywających
się żydów. Wyłączanie gazu, prądu,
wody, kontrole, zastraszania, z
wprowadzeniem języka
niemieckiego do
szkoły, by
dać do
zrozumienia nadejścia rządów
nowych. Pojawiające
się ogłoszenia o
godzinie policyjnej, zasłanianiu
okien, i
napisy na
tablicach „tylko
dla Niemców” w
sklepach, kinach, w
tramwajach, we
wszystkich miejscach użyteczności publicznej. Do
czarnych, mrocznych, śmiercią
owianych dni
okupacji, dorzucić
trzeba poczynania Ukraińców, ich
panoszenia. Mordów na
Polakach z
obietnicą Hitlera uzyskania wolnej
Ukrainy daną po
porażkach na
frontach świadom przegranej, czując już
klęskę, pętlę
na szyi. Zwabieni
obietnicami, stali
się z
sąsiadów oprawcami. Każdy
dzień niósł
grozę, deptanie tego
co polskie, ludzkiej
godności, pogarszające
się z
dnia na dzień warunki
bytowania, racjonowanie żywności, wymuszało
na
własną rękę zadbanie o
przeżycie, przetrwanie. Z
narażeniem pobicia, odebrania wszystkiego kobiety
i dzieci z
pobliskich miejscowości szmuglowały do
miasta pod
pozorem więzów
rodzinnych, mięso, masło, sery, jajka, mleko. Z
czasem życie stawało
się to tak uciążliwe, niebezpieczne, aż
wręcz niemożliwe. Podziwiać podziemne
radio informujące o
wypadkach na froncie i
pomimo wojny, piosenką, satyrą na
okupantów, otuchy
uciemiężonym mieszkańcom dodawało. Wielki
lęk mamy, taty o
czwórkę małych
dzieci, ich
troska o
uchronienie przed
najgorszym, ich
utratę. Płacz i
szloch nas dzieci na
widok wkraczających umundurowanych, uwięzienie
taty, modlitwy
mamy, dziecięce paciorki ze
łzami szeptane i
wystawanie pod
drzwiami urzędów by
dowiedzieć się za
co? jest
za kratkami. Złe
wieści o
okropnych warunkach w
więzieniach, o
znęcaniu się wobec przetrzymywanych by
wymusić przyznanie
się najczęściej tylko do
podejrzeń, bez
żadnych dowodów, i
po jakimś czasie jego
uwolnienie zmizerowanego, brudnego, z
ogoloną głową. Sytuacja stwarzała zagrożenie
życia i
wkrótce mądrą się
okazała decyzja podjęta
przez
rodziców, opuszczenie
miasta. Tak
zaczęła się ryzykowna, niebezpieczna, kilka
lat trwająca tułaczka. Czy
te doznania? w
dzieciństwie, widok
zbrodni, ludzkiej
krwi, martwych
ciał w
wyniku bombardowania, mordów, rozstrzeliwania, nie
odżyją stanąwszy
w
tym mieście? skoro to
wszystko we
mnie, w
mej pamięci tkwi. Dlatego by
tam pojechać nie
namówił mnie jeszcze
nikt. Nie
wiem, ile
jeszcze? trzeba czekać, skoro tego
doświadczyłem przed kilkudziesięciu
laty. i
czy? przyjdzie mi
się doczekać, skoro po
dziś dzień z
tych okropnych
obrazów mej
pamięci nie
wymyłem. Pociechę sprawia
mi znajomy. Młody zakochany we
Lwowie, którego
radością każdy
dzień w
nim spędzony. Cieszy
się widokiem miejsc
poznanych, ładniejących budowli, świątyń, stopniowo
odnawianych. Poznaje historię
miasta jako
rdzennie
polskiego, w
którym ludzie żyli
w pokoju, choć
miasta wielokulturowego i
wielowyznaniowego. Dziś
tylko
widzi ślady
ostatniej
wojny, czasu
minionego, ale
nie popełnionych w nim zbrodni dwóch
najeźdźców, zachodniego i
wschodniego. Chłonie
jego
piękno, urok, położenie. Niech
tym
nasiąknie i
pozostawi mu z
tego miasta jak
najmilsze wrażenie, choć
jechać trzeba z
paszportem. - - - - - Poczytaj proszę, o Lwowie. Wiem, za dużo napisałem. więcej się dowiesz niż zamierzałem. To dla Ciebie, za sympatię do miasta, z którego wypadłem jak ptak zraniony by jak dotąd, nie wrócić do gniazda. - - - - - jacek |
|
||||||||||||||||||||||||||||