Sobota, 28 kwietnia 2024 - 118 dzień roku | ||||||||||||||||||||||||||||||
|
Ewangelie… Jeśli chcesz dla siebie mądrych rad, dobrych wieści, Ewangelię do ręki weź i czytaj z namaszczeniem, powoli a tym, co je napisali zaufaj i wierz. W niej są zawarte wiadomości o życiu i działalności Chrystusa obiecanego Mesjasza, naszego Zbawiciela i Pana spisane przez dwóch naocznych świadków Mateusza i Jana, oraz dwóch uczniów apostołów Marka i Łukasza. O Chrystusa apostolskim trudzie, o nauczaniu w synagogach, na otwartej przestrzeni, nauczającego z łodzi, w cieniu oliwnych drzew, w pobliżu zbóż dojrzewających, otoczony uczniami i rzeszą ludzi. O Jego litości wobec chorych i cierpiących. O ich uzdrawianiu, o wielkiej wierze proszących o łaskę zdrowia, o życie dla kogoś bliskiego, o uwolnienie od złego ducha dla
opętanego. O Chrystusa modlitwie w różnych porach. W dzień, w nocy. Wspólnie z uczniami, w samotności. O ludzkiej życzliwości, wdzięczności i wobec Niego nienawiści, wrogości. O tym jak szukał wsparcia swej kochanej Mamy wracając po trudach do rodzinnego domu, w którym zawsze był oczekiwany, zawsze Synem kochanym. Jak korzystał z dobroci, gościnności ludzi sobie i swym uczniom życzliwych, chętnych nakarmić do sytości, dać możliwość odpoczynku, zmęczonemu ciału drogą i upałem, chwili wytchnienia ciesząc się zaspokojenia głodu. Z pożywienia, z ugaszenia pragnienia. O tym, jak rozmawiał, jak innych pytał. Nauczał prawd przez przypowieści. Odpowiadał na pytania do momentu aż do domu przyprowadzili lub na noszach wnieśli człowieka chorego, sparaliżowanego prosząc o cud, o zmiłowanie. A On stawiał zawsze jedno pytanie, „Czy wierzysz”? I ta wiara stawiała na nogi chorego. A oni wdzięczni, cieszyli się ze zdrowia odzyskanego. O tym, że bywał do łez wzruszony. Płakał nad Jerozolimą wiedząc co ja czeka. Płakał przy grobie Łazarza jak nad śmiercią przyjaciela. Spójrz na Chrystusa. Ile w NIM majestatu, namaszczenia, świętości, powagi, Bożej mądrości, dobroci, życzliwości wobec ludzi potrzebujących, opętanych, chorych, trędowatych, kalekich, biednych, głodnych, z różnych powodów cierpiących. Jak bywał oburzony, zdziwiony, utrudzony, głodny, spragniony, wzruszony, zmęczony. A czytającemu Ewangelię zapewne się marzy dostrzec Chrystusa, choćby jeden jedyny raz radosnego, cieszącego się z uśmiechem głośnym, serdecznym i dźwięcznym od ucha do ucha na twarzy. O tym Ewangeliści
nie napisali. Okazji do śmiechu Chrystus raczej nie miewał. Bo to, co pod Jego adresem uczeni w Prawie i w Piśmie mówili, powodu nie dawało. A prosty lud bardziej Mu wierzył niż w bóstwo Jego wnikał. Uczniowie swemu Mistrzowi takich okazji też nie dawali. Kawały i żarty tylko między sobą opowiadali. A to z obawy by ich Pan nie zganił, a co gorsza, za niestosowne żarty do mamy nie odprawił. Korzystali z czasu kiedy ich pozostawiał, a sam szedł szukając miejsca ustronnego by w ciszy pomagającej skupieniu się modlić, ze Swym Ojcem rozmawiać. Wtedy oni nie skrępowani Jego obecnością poczynali opowiadać wszystkie krążące plotki dotyczące Jego osoby i samych siebie anegdotki. A to na temat teściowej Piotra, której zdrowie szwankowało, której nie tyle zięcia, ile ryb brakowało. A to przyganiali Mateuszowi dawnemu celnikowi, którego ludzie za zdziercę i łotra mieli. A teraz, że go już na cle nie ma, pieniędzy z nich nie łupi, handlujący zadowoleni. A to Judaszowi, który w wolnej chwili kiedy Chrystus nie widział, w sakiewce umocowanej u swego pasa grzebał, liczył, ile włożył, ile wydał. Bo czuł, że Mistrz by go zganił. Znowu by morały o ubóstwie prawił, o wyzbyciu się wszystkiego przypomniał i kazanie powiedział. Popsioczyli na faryzeuszów, którzy za prostaków ich mieli nieznających Talmudu i Tory, bo przepisów i nakazów religijnych nie przestrzegali. Postów nie zachowywali, rąk przed jedzeniem nie myli, kubków dokładnie nie czyścili, byle jak je płukali. A to znów narzekali na samarytan, którzy ich niemile przechodzących widzieli. A to na tych, którzy ich przepędzili. Mimo wszystko cierpliwie to znosili. Ponarzekali na bolące wciąż nogi, na odciski i zmęczenie. A wszystko przez to, że codziennie pokonywały w upale dnia i w spiekocie kawał drogi. Biadali na głód i pragnienie. Ale też sobie nawzajem ducha dodawali. Bo wielką nadzieję w sercach żywili, że ich Mistrz to wszystko im nagrodzi w swym królestwie, a oni zajmą zaszczytne miejsca i będą mieć wreszcie zasłużoną pozycję. Ale jak Chrystus wracał cichło apostolskie towarzystwo. Pan miarkował, co im się marzy. Nawet bywało, że spytał, „O czym, to? rozprawialiście między sobą?” Jeden drugiego szturchnął w bok i jak zwykle szybki nie, kto inny a Piotr powiedział: rozprawialiśmy, „Jak nam dobrze jest być z
Tobą”. A Chrystus, że wrednie kłamią wiedział, choć wprost im tego nie powiedział. Serce Jego się ścisnęło, że już tyle czasu upłynęło a oni, śnią o karierze i o swojej przyszłej pozycji w Jego królestwie zawczasu chcą wiedzieć. Chrystus odrzucił jak pokusę od siebie powiedzenie, które słyszał od zgryźliwych faryzeuszów: „Ależ to prostacy ci rybacy” i ten Lewi gryzipiórko wredne, który na zrobienie kariery u boku Nauczyciela z Nazaretu, ma wielką nadzieję. Chrystus chował to wszystko w sobie. Co On czuł, nikt nigdy się nie dowie. Bo On wie i wierzy w to święcie, a nadzieja zawieść nie może, że przedziwne są drogi Boże. Że właśnie takich prostych ludzi, słabych i ułomnych Bóg wybiera, którzy dzięki wierze, która przy Jego boku z dnia na dzień wzrasta i dokona dzieł ogromnych, ludzkich serc przemianę. Wzbudzi w ludziach miłość, nadzieję i w Niego – Boga wiarę. Warto, więc, wczytywać się w Słowa Pana i śledzić ze zdumieniem jak w tych prostych ludziach wiara wzrastała. I Chyba to Chrystusa jak i Ewangelistów względem Ciebie i mnie, było i będzie wielkim pragnieniem. Więc Ewangelie do ręki jak najczęściej bierz i że to są SŁOWA PANA, wierz. jacek |
|
||||||||||||||||||||||||||||