*
*
*
*
*
*
Rozmiar: 17297 bajtów
Sobota, 27 kwietnia 2024 - 118 dzień roku
Aktualności

Ewangelia

Rok A
Rok B
Rok C
Ewangelia aforyzmy

Aforyzmy rok A
Aforyzmy rok B
Aforyzmy rok C

Ewangeliczne sentencje

Uroczystości

Święta

Święci

Fraszki

Aforyzmy

Aforyzmy religijne
Aforyzmy z życia

Wiersze

Wiersze religijne
Wiersze z życia

To i owo

 

Powstanie z martwych

Powstanie z martwych

 

Zapewne chodzi ci po głowie

zagadkowe pytanie.

Jak będzie wyglądało?

powstanie z martwych,

ciała zmartwychpowstanie?

 

Tym, co wiem się dzielę.

Mam nadzieję,

że zanim to wszystko

doświadczysz na sobie

będzie ci motywacją

do życia z Bogiem

by osiągnąć

za wieczności progiem

to, co Chrystus wysłużył tobie,

a jako marzenie o szczęściu

nosisz i kryjesz w sobie.

 

Stanie się to w ostatni dzień

tego widzialnego świata,

na którym żyjemy

przez określony czas,

a czasem ku zdziwieniu innych

przez długie lata

pośród ludzi bliskich i kochanych.

Nieprzyjaznych i nielubianych.

 

Z wieloma

problemami własnymi

przez samego siebie

spowodowanymi

i tymi wszystkimi,

które z czasem i upływem lat

niespodziewanie spadają.

Kaleczą ludzi,

ranią serca, ból zadają.

 

A człowiek za szczęściem,

powodzeniem jak za tęczą

i obłokiem na niebie się ugania.

Za pieniądzem,

którego zawsze za mało

a okazji i potrzeb mnóstwo

do ich wydawania.

 

I w ten pierwszy dzień

nowej rzeczywistości,

dzień początku wieczności,

w którym zmarli będą budzeni

głosem anielskich trąb,

w które aniołowie

co sił będą dmuchać i dąć

 głośno, donośnie

tak długo i radośnie

by dotarł do wszystkich.

Do tych,

co już całe wieki

snem śmierci śpią

by usłyszeli

i do wstawania się wzięli.

Kości razem pozbierali,

ciała nabrali,

otrząsnęli się z prochu, z ziemi,

bo do pokonania

przestrzeń przed nimi.

 

Ich miejsca spoczynku,

ciężkie grobowce,

ziemne mogiły,

które w swych trzewiach

ludzkie szczątki kryły,

na donośne dźwięki trąb

drgają, pękają,

rozsypują, rozlatują,

a z nich postacie

jasne, świetlane,

wychodzą, wzlatują

ku górze się wznoszą,

ku niebu wzbijają.

 

Mnóstwo, istny tłum,

który coraz bardziej gęstnieje

w jednym kierunku zmierza,

ku światłu pełnym nadziei.

 

Ale, nie ta ogromna ilość

dziwi i zastanawia

tylko zwinność tych postaci

w zdumienie wprawia.

Przecież

w różnym wieku umierali,

dziesiątki lat dożywali,

obecnie tacy szybcy,

wszyscy odmłodniali.

 

A teraz proszę czytaj

powoli, dokładnie,

bo to każdego z nas spotka

i ciebie także dopadnie.

Więc piszę

jak brat dla brata,

potraktuj to proszę

jako dobre, prawdziwe,

rzetelne, wiarygodne

prawdy dotyczące

 tamtego, drugiego świata.

 

Bardzo Ci się przydadzą,

bo może należysz do tych,

którzy słowom Chrystusa

nie za bardzo wierzą,

a byłoby już bardzo źle

jeśli je lekceważą.

 

Fakt zbudzenia ze śmierci,

z martwych powstania

jest powodem radości,

że nawet podeszły wiekiem

staje się nowym człowiekiem.

Choć sędziwych lat dożył,

a jak młodzian się obudził.

 

Jak się to dziwnie podziało,

trochę, czy sporo lat,

czy tylko niedługi czas

w grobowcu, w ziemi

a tak korzystnie wpływa,

wszyscy odmienieni.

 

Kulawego, utykającego,

w grób martwego włożyli,

a teraz rześki i gibki,

zwinny, szybki

jak w młodości bywało.

 

Istna radość,

że nadszedł ten dzień,

w którym się zmartwychwstało.

Jak bardzo a bardzo

by lustro się przydało

by sobie się napatrzyć,

Swym bliskim

z bliska się przypatrzyć,

którzy narzekali,

że tacy schorowani,

co z nimi teraz się podziało.

To, co zobaczyłem zdumiewało,

wszelkie oczekiwania,

nadzieje przewyższało.

Bo to, co się z nami stało

nikomu się nawet nie marzyło

wszak stanowiło tajemnicę

tego dnia, którego się doczekało.

 

I nadszedł

moment najpiękniejszy,

przez wszystkich oczekiwany.

Jeden

 w drugiego się wpatruje

przenikliwym wzrokiem

by spotkać swych bliskich

kochających i kochanych.

 

Rodzice

swych dzieci wypatrują,

dookoła szukają.

Dzieci

rodziców swych spotykają,

obejmują, całują, ściskają.

Małżonkowie widząc siebie,

ku sobie ręce wyciągają.

 

Wszyscy się spostrzegli,

że tak korzystnie się odmienili,

czym kłopotów przysporzyli

sobie, swym bliskim

i znajomym wszystkim

by siebie nawzajem rozpoznać,

by znów cieszyć się razem sobą.

Ty mną, a ja tobą.

 

I słyszę ktoś woła.

Myślałem, że to głos anioła

a to mego współbrata,

którego nie poznałem

bo jako łysego znałem.

A on pyta, nie poznajesz?

jestem Zenek.

Patrzę, a na jego głowie

czupryna gęsta, loki, fale,

takie miał jako dziecię małe.

W miarę jak mądrzał łysiał,

jak dyplomy zdobywał

włosów się pozbywał,

jak tytuły osiągał

coraz gorzej wyglądał,

a głowa już całkiem świeciła

gdy pełna wiedzy, mądrości,

laury tytułów, wyróżnień

i odznaczeń zdobyła.

 

Patrzę,

a tam mój przyjaciel,

dobry znajomy, druh.

Zawsze wygląd miał obły

i duży brzuch.

Teraz smukły

ślicznie wygląda.

Czyli dobrze mówili,

że ziemia wyciąga.

W tym wszystkim

cała radość ma,

że to na wieki,

na zawsze już trwa.

 

Tylko głową ruszyłem

znajomego Jurka zobaczyłem,

z którego żeśmy się śmiali

bo mądry, zdolny,

pięknie śpiewał,

płynnie mówił jak był spokojny,

ale jak zdenerwowany

to się zacinał, jąkał,

wyrazy dzielił na pół,

cały w płomieniach bywał

bo szybciej myśli nabiegały

niż usta  wyrazić je mogły,

potrafiły i umiały.

Teraz głos płynny, szybki

bez najmniejszego zająknięcia

w wyrażaniu myśli

w mowie i sam stwierdza,

że, choćby tylko dlatego,

warto było poleżeć trochę w grobie.

 

Jeszcze tej rozmowy

nie dokończyłem

a tu nowy znajomy.

 

Franek genialny muzykant.

W orkiestrze na instrumentach

dętych grywał.

Radosny, uśmiechnięty,

z miejsca zadowolony.

Ale chce mi coś

powiedzieć do ucha,

jest nieco rozżalony,

bo jak na niebiańską orkiestrę

to chyba nie przystało,

ale jeden z aniołów,

ten, co najgłośniej grał

instrument miał

źle wystrojony,

i to go wkurzało.

 

I w miarę upływu czasu

jak się oswajałem,

wokół rozglądałem,

coraz więcej bliskich, krewnych,

znajomych, kolegów,

przyjaciół rozpoznawałem.

 

Poznałem też tajemnicę,

czar i urok wieczności.

Wszyscy mają jedno

charakterystyczne znamię.

Nabrali wymarzonych,

idealnych cech młodości.

 

Wszyscy jak jeden

ze śmierci snu powstali.

Dobrze sobie nawzajem

się poprzypatrywali.

Przeszli to, co jest

konsekwencją życia,

śmierć, grób, rozkład ciała,

w proch jego zamiana.

 

Ale najważniejszy moment

dopiero wtedy będzie

jak nastąpi czas sądu

nad wskrzeszonymi

a Chrystus Odkupiciel,

który umarł za wszystkich

sam sprawiedliwie osądzi

życie człowieka z wyrokiem

na wieczność całą.

Szczęściem, zbawieniem,

potępieniem, odrzuceniem.

 

Ludzi wierzących

Sąd Ostateczny

trwogą, lękiem ogarnia

i słusznie,

bo będzie wyrokował

o całej wieczności.

Ale koniecznym też jest

by człowiek prawdę znał

o tym, kto dochodzi?

do wiecznej szczęśliwości?

 

I tak prawdą jest, że Bóg dał

człowiekowi czas życia

a człowiek zrobił z nim to,

co uważał, co chciał.

 

Chrystus

przez swą Krzyżową Mękę

możliwość zbawienia

wszystkim wysłużył.

Człowiek osiąga to,

na co sobie zasłużył.

 

Ostateczny wyrok

zaskoczeniem nikomu

też nie będzie.

Bo każdy z nas wie,

w którą stronę za życia się gnie,

 po tej stronie

na całą wieczność będzie.

 

- - - - -

 

Nie bój się tego dnia,

ani Ostatecznego Sądu.

Ciesz się

z możliwości odmienionego

i pięknego wyglądu.

 

Ale żyj tu, na tej ziemi

jak Pan Bóg przykazał.

A tam

byś jak najwięcej

znajomych, przyjaciół,

krewnych i bliskich

rozpoznawał.

jacek

TytuĹ‚  
Strona główna
Dodaj do ulubionych
KONTAKT
Ilość odwiedzin: 875477
Ilość osób online: 1
Logowanie
BLOG

Locations of visitors to this page