Wtorek, 30 kwietnia 2024 - 121 dzień roku | ||||||||||||||||||||||||||||||
|
Alkohol nie jest lekarstwem… Jeżeli na swej drodze spotkasz człowieka pijanego, wstawionego, zalanego albo, co gorsza obok siebie na co dzień go masz, z nim pracujesz, przebywasz, z nim kolegujesz albo, we wspólnym w domu pod jednym dachem z nim mieszkasz bo jest ci ojcem, mężem, bratem, matką, siostrą, żoną, to już wiesz czym? alkohol jest dla każdego z nich. Czym jest? nadmierne picie, pijaństwo. I przychodzi ci myśl, która nie daje ci spokoju. Dlaczego? tak piją, Piją tyle poza domem, w domu. Z tym się nie kryją, lub piją po kryjomu. Dlaczego? upijając się swą godność poniewierają? Dlaczego? pieniądze tracą, zdrowie niszczą, życie skracają? Dlaczego? ich błędny wzrok, bełkot warg, chwiejny krok, drżenie rąk, odór z ust, czerwony nos, ciała smród, do zaniechania picia ich nie skłaniają? Dlaczego? brak im woli by po flaszkę nie sięgnąć, odłożyć kieliszek, zaniechać picia by powoli wracać do normalności, ożywić w sobie chęć życia mądrego, przyzwoitego, godnego, bez alkoholu, bez picia. Nie pytaj gwiazd a pytaj ich, jeżeli cieszysz się zaufaniem któregoś z nich, lub ufa ci więcej to od wszystkich tych usłyszałbyś przy odrobinie szczerości ich smutek i ból, rozgoryczenie, rozczarowanie, które jak mól niszczą ich wnętrze i powodują pretensje do przyjaciół grona. Rodziny, bliskich, znajomych, pracodawców, matki, ojca, małżonka, małżonki, siostry, brata, do Pana Boga. I powiedzieliby ci, że we flaszce, w butelce, w kieliszku, na swe bolączki lekarstwo znajdują dlatego, po nie sięgają i piją. Powiedzieliby ci, że alkohol jest im chwilowym znieczuleniem, przy którym smutek ustępuje, ból łagodnieje, czarne myśli mijają, o wrogach zapominają, niepowodzenia maleją, nieszczęśliwe wypadki innego wymiaru nabierają. Tak mnożyliby dolegliwości chcąc usprawiedliwić siebie dlaczego? po alkohol sięgają. Mówią szczerze, są przekonani, że mówią prawdę a tak nie jest. Tym samych siebie usprawiedliwiają, choć prawdę, że alkohol nie jest i być nie może lekarstwem na duszy bolączki znają. W tym prawdą jest to, czego nie powiedzieli, bo być może, nawet świadomości tego nie mają. Alkoholem humoru sobie dodają. Wtedy wszyscy im przyjaciółmi, wszystkich by częstowali, poklepywali, wycałowali. Swe szczęścia i nieszczęścia, powodzenia i niepowodzenia by opowiadali. Ale gdy przyjdzie im otrzeźwienie, wstyd ich samych, głowy spuszczają. Bywają też tacy, którzy o niczym nie pamiętają. Inni przeciwnie. Wpadają w złość, w gniew, nienawiść, agresję. Chęć zemsty, bicia, niszczenia ich napada, szału dostają. Stają się groźnymi na ulicy, w domu, w samotności. Gotowi sprowokować awanturę, bójkę wszcząć, pożar rozniecić, ludzi ranić, kaleczyć. Ci zachowują się najgłośniej. Swym awanturnictwem ściągają na siebie złorzeczenia, przekleństwa, policję. Z kajdankami na rękach ich zabierają z domu, z ulicy, na jakiś czas unieszkodliwiają. Zakały społeczeństwa, rodziny, środowiska. Nawet, gdy ich wysłuchałeś i przyczyny, które podają widzisz z bliska to wiesz, że kłamią i to wrednie. Na swoje usprawiedliwienie, że zaglądają do kieliszka powtarzają same brednie. Swoje pijaństwo, powód swego picia w innych upatrują, na innych zwalają. A tak nie jest Wiemy wszyscy. Ty też dobrze wiesz, że źródło nałogu tkwi w człowieku, który nie robił nic by unikać okazji, omijać kolesiów, nie brać samemu, nie przyjmować od innych kieliszka, butelki. Godność zachować, wykazać silną wolę, w porę uciekać, nachalnemu odmówić, podziękować. Do ręki nie brać, nie wąchać, nie chcieć skosztować, tylko spróbować troszeczkę, łyk, kropelkę bo wpadnie w dół inni będą się śmiać a on za pijaństwo pokutować. I tak jak prawdą jest, że są tacy, którzy okazji, towarzystwa szukają, tak prawdą jest, że inni ich do tego namawiają, stwarzają sytuacje, okazje, podczas których zachęcają, podają, namawiają do picia. Jednego na apetyt by uczcić, wznieś jako toast bo taki zwyczaj. Tym swoją radość wyrażają. To brednie i bzdury. A człowiek, który w to uwierzy bywa, że nie siedzi a pod stołem leży. A namawiać do picia nigdy, nikogo, z żadnej okazji nie wolno. Ani chrzcin, ani wesela, ani imienin, ani urodzin, ani święta, ani uroczystości, ani jubileuszu, ani koleżeństwa, ani przyjaźni, ani nowej znajomości, ani pogrzebu, ani po kłótni jako znaku ugody. Jakby to było cudownie po naszych domach gdyby ktoś mówiąc „Dziękuję” nie prowokował wykładu o polskim zwyczaju. Jakby to
było pięknie podczas przyjęć, uroczystości, nie namawiać do picia zaproszonych gości. Jakby to było ślicznie gdyby imieniny, urodziny, zwierzchnika, podwładnego, nie dawały okazji picia do upadłego. Jakby to było mądrze gdyby w naszych domach nie alkohol a życzliwość języki rozwiązywała i do szczerej rozmowy zachęcała. Jakby to było w zgodzie z przyznawaniem się do wiary, do Boga gdyby w modzie była trzeźwość jako cnota rodzinna, domowa, narodowa. Jakby to było pożytecznie gdyby dzieci wyrastały, dorastały a nigdy pijących rodziców, bliskich, braci, sióstr, nie
oglądały. Jak inaczej by nas oceniano, o nas mówiono a nie się śmiano i kpiono, Żenującym faktem nie do ukrycia, że naszym narodowym symbolem flaszka i kieliszek, że naszą postawą chwiejny krok, że przyćmione nasze myślenie, tępy wzrok na każdym szczeblu naszego życia. Masz powód do myślenia, do refleksji, zastanowienia. Bo problem znasz. Masz swoje doświadczenie, swoje zdanie, swoje odczucia, swoje określenie. Ale proszę miej jedno postanowienie, nie częstuj, nie zachęcaj, nie namawiaj, nie podawaj alkoholu dlatego, by mieć czyste sumienie. By nie brać na siebie winy czyjegoś pijaństwa. By nie być powodem gniewu rodziny. By nie być powodem utraty szacunku, godności, poważania, autorytetu, pracy. By nie być powodem ośmieszenia, poniżenia, czyjegoś upodlenia. By nie być powodem cierpienia i łez matki, ojca, męża, żony, siostry, brata, by nie stać się przyczyną ich nieszczęść, ich bólu na długie lata. Sam ciesz się życiem, nikogo nie zachęcaj i uciekaj przed piciem. - - - - - jacek |
|
||||||||||||||||||||||||||||