|
4 Niedziela Wielkiego Postu C
Przychodzą w życiu najpiękniejsze lata określane wiosną życia, młodością. Gdy mija osiemnastka. wmówią w ciebie żeś dojrzały i chcesz to potwierdzić samodzielnością. Głowa pełna planów, wszystkie z nadzieją spełnienia w najbliższej przyszłości, licząc na sprzyjające warunki, wykorzystując nabytą wiedzę i mieć na realizację wystarczające środki. Wtedy można zacząć życie na własny rachunek, budować własne szczęście, tak by samemu być zadowolonym, i pośród innych na tym świecie znaleźć sobie dogodne miejsce. Zadaniem pierwszoplanowym stanowić będzie inicjatywa, problemem zasobność portfela. Bo cokolwiek chce się zacząć, trzeba zainwestować, by miało szansę powodzenia. Być może tak piękne plany miał młody człowiek o którym wspomina dzisiejsza Ewangelia. O środki konieczne zwrócił się do ojca, a była to część majątku okazała, sukcesu nadzieja. Z bólem serca, z fiaskiem przekonywania o przedwczesnym życiu samodzielnym, ojciec dał synowi jemu należną część majątku i ze smutkiem patrzył jak wyrusza w drogę. O nim myślał, widział go w snach, patrzył na puste miejsce, przy stole, czekał każdego dnia na jakąkolwiek wzmiankę, wieść od niego, lub o nim. Wierzył w moc modlitwy, ją wydobywał z głębi duszy, ojcowskie wargi w dźwięki ją ubierały. Bywało, że się zamyślił, jakby miał wyrzut że Wszechmocnemu wylewa swe żale. Mijały dni, tygodnie, czas płynął swoim torem wypełniony pracą. Ojciec zauważył, że teraz gdy go nie ma, bardziej go kocha, i czy jego oczy jeszcze go zobaczą? Syn żył rozrzutnie, wiódł życie hulaszcze, bawił się z podobnymi sobie, aż skończyły się pieniądze, ucichły zabawy, towarzystwo się rozmyło i szum ustał w głowie. Bez środków do życia, bez przyjaciół znalazł pracę jako pastuch świń. Ich chlew był mu domem, spał pośród nich, karmę ich jadł, zamożnego człowieka syn. Głodny, cuchnący, niewyspany nigdy, bez zmiennego odzienia do pracy poganiany, poszedł do głowy po rozum, wspomniał dom rodzinny, powiedział sobie: tak dalej nie dam rady. Wrócę do ojca, wyznam swą winę, z całego serca przeproszę błagając o wybaczenie. Poniosę zasłużoną karę, przyjmę każde miejsce, każdą pracę pod ojcowskim spojrzeniem. Tak postąpił. Tylko scenariusz tego spotkania kochający ojciec podyktował. Służący mu powiedzieli, że syn powraca, wybiegł mu naprzeciw na jego widok rozłożył ręce, syna wziął w ramiona. Wszystko….wszystko….darował - - - - - Wielkiej łaski doznał marnotrawny syn, że jeden ojcowski gest darował mu ten czyn. - - - - - Wielkiej łaski doświadczył syn marnotrawny wyznając ojcu swą winę, nie poniósł zasłużonej kary. - - - - - Wielkiej łaski zaznał, syn marnotrawny, którą ktoś u Boga wyprosił, a ojciec okazał się łaskawym. - - - - - Bóg i dla ciebie będzie miłosierny, jeżeli po wyznaniu win, przebaczeniu pozostaniesz wiernym. - - - - - Tak pośród nas bywa, że czasem przez długie lata modlą matki, żony, by zmądrzał syn, spobożniał tata. - - - - -
0 Comments
Posted on 09 Mar 2013 by jacek
|
Tytuł
|