Czwartek, 28 marca 2024 - 88 dzień roku | ||||||||||||||||||||||||||||||
|
Nie wiesz jej dnia.....
Nie ujdziesz śmierci babuli zawita na czas, do łona swego przytuli każdego z nas. Nie ujdziesz śmierci babuli, czyś panem czyś sługą zawita na czas, do łona swego przytuli każdego z nas. Mądrość Orientu Któż o tym nie wie, dla kogóż to tajemnicą że każdego śmierć czeka. Tylko w tym problem tkwi, że w wartkim nurcie życia droga do niej zda się daleka. Człowiek idzie w życie z optymizmem, zapałem z planem przyszłościowym. Chce mieć stałą pracę, dom, dzieci, rodzinę, kochaną i kochającą żonę. Bywa, że los się uśmiechnie, sprzyjają warunki, spełnienie marzeń w zasięgu ręki, poczynione plany nabierają realnych kształtów, rzec można sprzyja szczęście. I biegnie życie swym torem. Codzienna praca, w domu wytchnienie, żona, dziecko przedmiotem troski, dają życiowe zadowolenie. Nie brakuje czasu na przejażdżki autem, osobiste eskapady Harleyem, na wspólne wyjazdy w towarzystwie kolegów, z określonym celem. Ma się świadomość, że osiągnęło się wszystko, brak gwiazdki z nieba. Skakać by można z radości, gdyby nie za wcześnie przyszła choroba. Taki los spotkał Michała. Niby nic wielkiego, poszedł po radę do lekarza. Trzeba było interwencji chirurga, zabieg, szwy, opatrunki, konieczne pobyty w szpitalach. Choroba niby nie zagrażająca życiu, konsekwentnie leczona, z terapią dotkliwą. Wystarczyło jej zaledwie rok, by pokazać z nią walczącemu jak w nim jest silną, złośliwą. W ostatnie dni w szpitalu nieświadom że nie wyjdzie z niego na własnych nogach. Eucharystią wzmocniony mając przy sobie bliskich odszedł, by wreszcie zobaczyć Boga. Trzydzieści jeden lat życia, sześć lat małżeństwa, to za mało na sukcesy życiowe. Przyszło wszystkiego zaniechać, opuścić bliskich, kochanych zostawiając po sobie żałobę. Wiara doczekała się spełnienia, w to co wierzył, jest mu rzeczywistością, za pamięć w życiu o Bogu niech cieszy się szczęśliwą wiecznością. Zostawił żonę z dzieckiem, swą zatroskaną mamę, rodzeństwo, przyjaciół i cały szeroki krąg kolegów, którzy na wieść o jego śmierci stawili się bardzo licznie i sześćdziesięciu na Harleyach w dzień pogrzebu. Przytłumiony ton klaksonów, wyrazem żałoby po koledze, objawem solidarności, Uczestnictwo w Eucharystii, zamówione Msze Święte nadzieją, że jest w szczęśliwej wieczności. Już nie usiądzie za kierownicą, nie pogna Harleyem, nie dokończy prac zaczętych. Zostało puste miejsce w domu, w żałobie mama, rodzina, bliscy i po nim osobiste rzeczy. Ich życie w żałobie. Zapalony znicz na grobie, szeptana modlitwa w dowód podzięki już od bram cmentarza, a może by powiedzieć czego się nie zdążyło, Michale przepraszam. A ja leciwy kapłan - zakonny modliłem się o jego zdrowie. Bóg ich nie wysłuchał. Że były one marne być może pomyślą bliscy, dlatego wdzięczny jestem Panu Bogu za wszystkich, którzy tak licznie na pogrzeb przyszli. I od dnia jego śmierci, 10 lipca 2013 roku pamiętam o nim w swej codziennej Mszy Świętej. I proszę Wszechmogącego, by Michał cieszył się niebem i na przyszłość moje modlitwy były skuteczniejsze. - - - - - Michale, nigdy Cię nie spotkałem, nie rozmawiałem z Tobą w cztery oczy, poczekaj na mnie chwilę, bo czas leci szybko, tam się spotkamy i widok mnie starego z Tobą młodym zapewne Cię zaskoczy. - - - - - 0 Comments
Posted on 25 Jul 2013 by jacek
Content Management Powered by CuteNews
|
|
||||||||||||||||||||||||||||